Był czas, gdy moje życie z zewnątrz wyglądało „jak trzeba” –
uśmiech, działanie, zaangażowanie.
Ale wewnątrz czułam napięcie, zmęczenie i cichą tęsknotę za czymś,
czego jeszcze nie umiałam nazwać – za sobą.
Najbardziej odczuwałam to w relacjach.
Starałam się, dawałam z siebie wszystko, chciałam być „wystarczająca”.
Ale im bardziej się starałam, tym bardziej oddalałam się od siebie.
Relacje, które tworzyłam, nie dawały mi spełnienia –
a ja coraz mocniej czułam, że coś jest nie tak.
Byłam dla innych, ale nie dla siebie.
Wciąż w gotowości, w napięciu, z emocjami, które buzowały tuż pod powierzchnią.
Z czasem pojawiło się rozdrażnienie, brak sensu, zmęczenie, którego nie leczył żaden odpoczynek.